Przeskocz do treści

Kajakiem z Lidzbarka do Chełst

W samo południe, 8 sierpnia, spod młyna w Lidzbarku wyruszył, organizowany przez Stowarzyszenie "Wrota Mazur", kolejny doroczny spływ kajakowy po naszej pięknej rzece. Jak w roku ubiegłym, tak i teraz spływ był ukoronowaniem wcześniejszej naszej akcji związanej z monitorowaniem czystości i sprzątaniem szlaku wodnego od jeziora Rumian począwszy, po ujście rzeki do Drwęcy. Trzeba przyznać, że z czystością jest lepiej, zebraliśmy mniej śmieci, ale wciąż jeszcze na tyle dużo, by akcji nie zaniechać na przyszłość.

Szczególnie newralgicznym, pozostawiającym dużo do życzenia, jest odcinek rzeki przepływający przez nasze miasto. Jego wygląd, wrażenia zapachowe, rejestrują kajakarze i na ich podstawie wydają opinię o nas, mieszkańcach, często negatywną. A przecież wystarczy tak niewiele, powstrzymać się od wyrzucania śmieci , posprzątać swój odcinek na szerokości przylegającej do rzeki działki, od czasu do czasu wejść przy małych stanach wody do koryta rzeki i sprawdzić z tej perspektywy to, czego z brzegu nie widać. To tak mało kosztuje.

Zachęcamy również tych wszystkich którzy zadeklarowali pomoc w utrzymaniu czystości na odcinku pilotażowym o włączenie do tego odcinka szlaku przez miasto, gdyż to co tu się znajdzie, popłynie do Kurojad i dalej. Postulujemy o intensywniejszą ochronę czystości rzeki w mieście przez Straż Mejską.

Odpowiedzialność za organizację tegorocznego spływu przyjęli na siebie Basia Marchlewicz, Marek Szatkowski i Jurek Masłowski. O określonej godzinie zwodowało się i wsiadło do kajaków 39 osób, uprzednio pouczonych przez Marię Nowalińską (WOPR) o bezpiecznym zachowaniu się na wodzie. Uczestnicy spływu to członkowie Stowarzyszenia, znajomi i przyjaciele, których krąg corocznie się poszerza, a wraz z nim poszerza się i rośnie znajomość piękna oraz atrakcji naszej rzeki.

Tak jak zwykle bywa w imprezach plenerowych głównym reżyserem jest pogoda. Mieliśmy w planie, przed wpłynięciem do koryta rzeki, opłynąć jezioro lidzbarskie. Po wypłynięciu na jego taflę pogoda się załamała, zaczął padać deszcz, niebo groźnie się zachmurzyło, a odgłosy nadchodzącej burzy zapowiadały mocne emocje, niekoniecznie pozytywne. Zrezygnowaliśmy więc z opływania jeziora i schroniliśmy się w koryto rzeki. Po dwu kilometrach dopadła nas jednak burza z piorunami i błyskawicami. Las przybrał ciemną barwę, woda wyglądała grośnie, uczestnicy coraz bardziej nasiąkali strugami spadającego deszczu, a tu jeszcze pojawiły się przeszkody w postaci zwalonych drzew. Na szczęście są dżentelmeni - Marek Sz. stojąc po pas w wodzie pomagał pokonać przeszkodę, dzięki temu spływ podążył dalej.

<Pogoda poprawia się, nieśmiało wygląda słoneczko, wpływamy na rozlewisko w Kurojadach porośnięte strzałką wodną i grążelem żółtym. Wyciągamy się na brzeg, prostujemy zesztywniałe członki, jeśli ktoś ma, przebiera się w suche części garderoby, zapada decyzja - płyniemy dalej do Chełst.

Decyzja ta skutkuje spuszczaniem przez męską młodzież pod wodzą doktora Arka ze stromizny kajaków, wiązanych na linie i wodowaniem ich na dole przez Marka Sz., oraz często pokonywaniem stromizny ślizgiem na tyłku przez załogi (jedna z atrakcji odcinka pilotażowego).

Wreszcie ostatni kajak (z 19 tu) spłynął na wodę i mogliśmy ruszyć dalej. Rzeka na odcinku do Chełst płynie coraz bystrzej więc ten odcinek szybko nam minął. Kończymy spływ przed mostem. Kończymy tradycyjnie mocnym akcentem tzn. kąpielą (autorki z partnerem) pod przewróconym kajakiem.

Z Chełst transportem p. Gramsa, czyli wozem drabiniastym, przemieszczamy się do jego gospodarstwa, gdzie czeka na nas ognisko, a Basia wraz Panem Piotrem wita nas pieczoną karkówką, kiełbaskami, boczkiem, a wszystko to dosmaczone (pycha....) przyprawami, sosem i świeżymi, pachnącymi, kiszonymi ogóreczkami. Susząc się przy ognisku, nieco zziębnięci, połykamy te specjały ze zdwojoną energią i szybkością.

Pierwszy głód zaspokoiwszy, rozpoczęliśmy biesiadowanie, a w nim śpiewy przy akompaniamencie akordeonu Pana Krasińskiego. Melodie sprzed lat, te najpiękniejsze, śpiewaliśmy wspólnie i długo. Jurek Masłowski wraz z żoną Tereską pokłady wschodniej życzliwości uruchomiwszy, dbali o nasze gardła, a Basia z Jurkiem dokładała nam na talerze, by sił nie zbrakło do śpiewania. Wszystko to, zarówno zachowanie uczestników, jak i organizatorów tworzyło rzeczywistość i atmosferę, która o powtórkę za rok lub wcześniej sama się prosi.

Ewa i Zbyszek Rzeszutko

To czego nie zauważyliśmy niech dopowiedzą zdjęcia

Sprzęt i uczestnicy w pełnej gotowości

Zaczyna się wodowanie

Najmłodszy uczestnik zdecydowanie obniża średnią wieku uczestników

Wreszcie poddaliśmy się nurtowi rzeki

Słońce nieśmiało ozłaca soczystą zieleń, może będzie nam towarzyszyć

Żegnają nas ci... co na brzegu

Kadr z sesji zdjęciowej naszej Pani ratownik

Niebiosa jakby, hmm... niełaskawe

Z niepokojem "pogodowym" w oczach żegnają spływ ci... co na brzegu

Natomiast nie martwi się kaczuszka przyzwyczajona do wody z dołu i od góry

Oj! zaczyna być groźnie

I tutaj jest luka w zdjęciowej dokumentacji. Rozpoczęła się burza, nad nami rozszalały się żywioły sprowadzając nas do nieco zalęknionych i milczących wobec sił natury obserwatorów. Posuwaliśmy się z prądem rejestrując kolejne grzmoty i strużki wody spływające po naszych plecach. Te nieprzyjemne w tej chwili odczucia po pewnym czasie na pewno zaliczymy do mocnych, nie planowanych, ale przecież atrakcji tego spływu.

Kurojady. Przemoczeni i zziębnięci zastanawiamy się czy płynąć dalej. Decyzja? Płyniemy do Chełst.

Powoli na lince spuszczamy kajaki o kilka metrów w dół i ruszamy

 Jest z nami dwujęzyczna obsada, rozumieją się w słowie i bez słów

W tym odcinku rzeka płynie wartko, szybko przybliżając nas do celu

Jesteśmy na miejscu wodnego odcinka. Na brzegu rodzinna wymiana poglądów

Czyżby jakaś branżowa sprzeczka? Proszę nie bić!

Atmosfera jak w cygańskim taborze

Przy ścianie zieleni na "541"

No i prawie biegiem na przełaj przez fermę, do ogniska


Błogosławione ciepełko ogniska dogrzewa wszystkie mokre tyły, a zgłodniałe przody obsługuje Basia.

Apetyt prawie wilczy

...doglądając wszystkiego osobiście

Dołączają do nas bohaterowie rzecznej kąpieli

Nikt nie może być ani spragniony ani głodny

Co śpiewać? Podpowie pamięć i "śpiewnik na całe życie"

Wszyscy uczestnicy tworzyli atmosferę tej imprezy. Wszyscy na powyższych pięciu zdjęciach łącznie z ich autorem Markiem Szatkowskim dbali o to, by ta atmosfera była godna zapamiętania.

Dziękujemy!!!

The End